24 marca w Studiu im. Witolda Lutosławskiego w ramach 17 Wielkanocnego Festiwalu Ludwika van Beethovena odbył się koncert - Ludowe Korzenie Lutosławskiego- w którym wystąpili (grając wspólnie):
Trio Jana Smoczyńskiego:
Jan Smoczyński
Wojciech Pulcyn
Tomasz Waldowski
Janusz Prusinowski Trio:
Janusz Prusinowski - skrzypce, harmonia, śpiew
Michal Żak - klarnet, flet drewniany, szałamaja
Piotr Piszczatowski - baraban, bębenek obręczowy, skrzypce
Piotr Zgorzelski - basy, kontrabas
ATOM String Quartet
Dawid Lubowicz – skrzypce
Marcin Hałat – skrzypce
Michał Zaborski – altówka
Krzysztof Lenczowski – wiolonczela
Karolina Beimcik - śpiew
oraz
GRAŻYNA AUGUŚCIK
Przed koncertem miałem przyjemność opowiedzieć o genezie projektu.
Występ na
Wielkanocnym Festiwalu Ludwika van Beethovena
jest dla każdego artysty wielkim zaszczytem. Pani Elżbieta Penderecka zaprosiła
Grażyna Auguścik do udziału w Festiwalu, jednak wiedzieliśmy że musimy pokazać
tu projekt premierowy. Było dla nas jasne również to że nie może to być zwykły
jazzowy koncert. Kontekst muzyki klasycznej był dla nas oczywisty. Chciałbym przypomnieć że w roku 2010 Grażyna zaprezentowała
swój niezwykle oryginalny koncert Chopinowski gdzie utwory fortepianowe
zaaranżowane zostały na głos cztery puzony, akordeon i kontrabas. Jeden
koncertów odbył się w Chicagowskim Milenium Park. Zgromadził wielotysięczną
publiczność, a jeden z krytyków zaliczył ten koncert do 10 najważniejszych
które odbyły się w Chicago. Na liście oprócz Grażyny znalazły się takie
nazwiska jak Miles Davies, Ella Fitzgerald..
I jeszcze jeden ważny element który
zdecydował o kierunku naszego myślenia.
Grażyna Auguścik jest artystką,
która konsekwentnie od lat wzbogaca swój repertuar o tradycyjne polskie pieśni
ludowe. W ten sposób do świata jazzu
wprowadzone zostały - Matulu,
Krywań i wiele innych. Tego typu utwory
znajdą Państwo na płytach River, Past Forward, czy choćby na nagranej wspólnie
z Triem Andrzeja Jagodzińskiego i orkiestra AUXO płycie Muzyka Polska
W maju ubiegłego roku siedząc w
garderobie przed jednym z koncertów zaczęliśmy rozmawiać o koncercie dla
Festiwalu i niemal natychmiast ustaliliśmy że skonstruujemy koncert który inspirowany będzie kompozycjami Witolda
Lutosławskiego w których wykorzystywał on polski folklor..
Utwory te Witold Lutosławski
komponował w pierwszej połowie lat 50-tych. Tu krótki
cytat z IX tomu Historii Muzyki Polskiej pióra Tadeusza Kaczyńskiego , tomu
poświęconego Witoldowi Lutosławskim
„Żadnego z folklorystycznych
utworów Lutosławski nie włączył do katalogu swoich głównych dzieł, z wyjątkiem
Koncertu na orkiestrę. Przyczyn zaliczenia ich w ten sposób do drugiej
kategorii można upatrywać w tym, że większość z nich powstała na konkretne
zamówienia, przyjmowane w celach zarobkowych. Do folkloru sięgnął wprawdzie
dobrowolnie, ałe oparte na nim utwory nie uważał za całkowicie samodzielne.
Pracując nad własnym systemem kompozytorskim nie był bowiem jeszcze zdolny posunąć
się do przodu o własnych siłach. Potrzebował - jak się wyraził -
„protezy", którą stał się dla niego folklor. W związku z tym wolał ten
dział swojej twórczości nazywać „nurtem", a nie „okresem"
Z tych kliku zdań jasno wynika że
Witold Lutosławski nie cenił zbytnio
utworów napisanych w „nurcie” związanym z muzyka ludową. Tu jednak pozwolę
sobie na małą osobistą dygresję. Podstawową i średnia szkołę muzyczna
skończyłem w klasie klarnetu. Na obu stopniach edukacji jednym z utworów które
musiałem wykonać na egzaminach końcowych były Preludia Taneczne Witolda
Lutosławskiego. Dla mnie to właśnie ten utwór były pierwszą XX-wieczną kompozycją z którą musiałem się zmierzyć jako młody
muzyk. Być może dlatego że katalizatorem
był w tym przypadku folklor wejścia w świat muzyki współczesnej okazał się
bezbolesny, a jednocześnie intrygujący. Pamiętam z podstawówki że gdy z panią akompaniatorką
ćwiczyłem Preludia Taneczne na sali nagle pojawiały się koleżanki i koledzy
pragnący posłuchać tej niezwykłej muzyki innej niż utwory na co dzień grywane w
szkołach.. Kilku kolegów z tej właśnie
grupki do dziś zajmuje się wykonywaniem i komponowaniem muzyki współczesnej
Na koncercie widzowie nie usłyszeli jednak utworów Witolda Lutosławskiego. Były to nowe kompozycje inspirowane zarówno
twórczością mistrza, ale także muzyką ludową, a.także utwory ludowe zagrane w sposób tradycyjny.
Gdy wspólnie z Grażyną wymyśliliśmy koncepcje utworu trzeba było
znaleźć muzyków którzy nam ją zrealizują. Grażyna od razu zaproponowała aby kompozycja
utworów zajął się znakomity pianista, kompozytor i producent muzyczny Jan
Smoczyński. Ku naszej radości propozycje przyjął i przystąpił do pracy nad
utworami. .
Pierwszym wyborem Grażyny jeśli
chodzi o zespół grający muzykę ludową był
Janusz Prusinowski Trio. Wiedza Janusza Prusinowskiego na temat muzyki ludowej, znajomość źródeł okazała się dla projektu bezcenna. Janusz podsyłał nam różne materiały z których Jan komponując koncert mógł korzystać.
Trzeci element zespołu,
reprezentujący w pewnym sensie świat muzyki klasycznej to kwartet smyczkowy,
jedyny w Polsce w którym wszyscy ,muzycy improwizują , czyli Atom String Quartet
Ot fragmenty dwóch recenzji koncertu które już sie pojawiły w sieci:.
Dorota Szwarcman w swoim blogu - Co w duszy gra - napisał miedzy innymi::
„Ludowe korzenie Lutosławskiego” – takie hasło może być ryzykowne dla
purystów, którzy wiedzą (ale przecież wszyscy wiedzą, którzy mają
jakieś o nim pojęcie), że Lutosławski komponował używając tematów
ludowych, bo przez pewien czas po prostu nie mógł inaczej – bo
socrealizm. Tak więc raczej nie korzenie, lecz tworzywo, i to tylko na
pewien czas; kompozytor je porzucił, kiedy tylko mógł.(....) .
Ten program został zaaranżowany w większości przez Jana Smoczyńskiego, a
poza jego triem udział wzięli Atom String Quartet oraz Trio Janusza
Prusinowskiego, które poza udziałem w tych aranżach grało też parę
ludowych autentyków, świetnie uzupełniających całość. Główną jednak
bohaterką koncertu była Grażyna Auguścik, do której ten repertuar
pasował idealnie, bo to przecież właśnie ona wprowadziła motywy
polskiego folkloru do wokalu jazzowego.
Śpiewała znakomicie, a trzeba powiedzieć, że aranże były bardzo – by
tak rzec – taktowne, nie naruszające substancji, bo, co ciekawe, okazuje
się, że harmonizacje Lutosławskiego – cierpkie brzmienia, zestawienia
akordów – są nawet trochę jazzujące. Dwa fragmenty
Tryptyku śląskiego były śpiewane z tekstem, z kolei części
Małej suity i
Preludiów – scatem, częściowo w unisonie z klarnetem lub fletem. Całość była nagrywana, więc może coś z tego będzie…
Wszyscy byliśmy pełni podziwu dla artystki, która przeżywa właśnie życiową tragedię
,
a mimo to nie tylko nie przerwała wizyty w Polsce, ale dała tak
znakomity koncert niczego nie dając po sobie znać. Nieprawdopodobny
profesjonalizm"
Mam dwie uwagi do tego co napisała Dorota. Określenie - ARANŻACJA - jest w tym wypadku nie właściwe. Mamy tu bowiem do czynienia z INSPIRACJĄ - a to co innego. Przesadą jest tu również doszukiwania się - " harmonizacji Lutosławskiego"..
Tomasz Handzlik napisał natomiast::
"(.....) Dobrze więc się stało, że w związku ze świętowanym w tym roku
jubileuszem kompozytora Auguścik je przypomniała. Tym bardziej, że za
sprawą aranżacji, której dokonał młody pianista jazzowy Jan Smoczyński,
otrzymaliśmy prawdziwą perełkę.
Zamysł był taki, by na bazie kompozycji Lutosławskiego stworzyć
kompozycje jazzowe, będące zarówno muzycznymi miniaturami, jak też
punktem wyjścia do improwizacji. Stąd w zespole Auguścik trio jazzowe
Smoczyńskiego (Wojciech Pulcyn – kontrabas, Tomasz Wałdowski – perkusja
oraz lider na fortepianie i instrumentach klawiszowych), jak też Atom
String Quartet, czyli smyczkowy kwartet grający jazz. Drugi element tego
projektu, to ludowa kapela Jana Prusinowskiego, która folkowo-jazzowe
aranżacje utworów Lutosławskiego uzupełniała prawdziwymi melodiami,
tańcami czy piosnkami ludowymi (żywiołowymi do tego stopnia, że co
poniektórzy członkowie zespołu ruszyli na scenie w taneczne pląsy).

Na mnie największe wrażenie zrobiła jednak warstwa jazzowa. Smoczyński
znalazł bowiem genialną receptę (nie on pierwszy) transpozycji klasyki
czy też folkloru na język improwizacji. Pięknie więc zabrzmiały duety
Auguścik z fletem lub klarnetem (kapitalny Michał Żak), które z
subtelnej bądź skocznej melodii przeradzały się w takt rozwoju frazy w
czysto improwizowane, a nawet free jazzowe szaleństwa jazzowego tria.
Auguścik zachwycała mocnym i klarownym głosem o niezwykle szerokim
ambitusie. Czyste uderzenia w bardzo wysokim rejestrze mroziły krew w
żyłach, by chwilę później zaczarować nas niskim, nieco chłodnym i
tajemniczym tembrem. Tak właśnie zabrzmiała wywiedziona z „Tryptyku
śląskiego” kompozycja, którą Smoczyński kapitalnie zaaranżował na modłę
klasycznej jazzowej ballady. On sam porwał też zgrabnie wplecioną w ten
folkowo-jazzowy klimat elektroniką i kosmicznymi frazami wygrywanymi na
kultowym syntezatorze ARP Odyssey. (...)
I jeszcze post scriptum. Muzyczny świat obiegła już wiadomość, że
Grażynę Auguścik na dzień przed niedzielnym koncertem dotknęła
rodzinna tragedia. Artystka mogła odwołać występ, to zrozumiałe. W
obliczu takiego cierpienia każde wypowiedziane słowo, nawet kondolencje
brzmią jak banał. Trzeba jednak podkreślić, że to, iż Auguścik
zdecydowała się zaśpiewać, że nie zerwała festiwalowego programu
świadczy o jej ogromnym profesjonalizmie:".

Pierwszy koncert jest za nami. Przed nami wielkie zadanie pokazanie go światu. Mamy się bowiem czym pochwalić.
Autorem zdjęć które tu umieściłem jest . Bruno Fidrych. - copyright „Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena”. Na tym poniżej Pani Elżbieta Penderecka wręcza Grażynie Auguścik, kwiaty
.
Na zakończenie zachwycona publiczność