Kiedy w roku 2004 postanowiłem zakończyć moją przygodę z wielką korporacją medialną wiedziałem że chcę wrócić do zajmowania się muzyką. Nie miałem konkretnych pomysłów, więc zacząłem zastanawiać się od czego by tu zacząć.Lata spędzone na kierowniczym stołku w firmie nastawionej na zysk przyzwyczaiły mnie do myślenia rynkowego.Szukałem tematu atrakcyjnego artystycznie i jeszcze nie wyeksploatowanego. Temat polskich pieśni wielkopostnych wydał mi się idealnie spełniającym założone kryteria. Pieśni piękne, śpiewane w kościele, ale rzadko nagrywane. Omijane przez artystów z obawy przed tematyką śmierci Jezusa, z obawy przed wkraczaniem w sferę sacrum, gdzie łatwo wpaść w pułapkę banału, albo otrzeć się o profanację.
W roku 2005 przystąpiłem do pracy, która trwała niemal dwa lata. Do nagrani zatrudniłem znakomitych artystów. Oto lista:
Śpiewają:
Katarzyna Groniec
Iwona Loranc
Mariusz Lubomski
Kwartet wokalny Il Canto Minore w składzie:
Wanda Laddy
- sopran
Marta
Lawrence – alt
Sławomir Łobaczewski - tenor
Michał Straszewski - Bas
Grają:
Ryszard Wojciul – syntezatory, samplery, fortepian,
saksofon, EWI,
Wojciech Pulcyn – kontrabas
Jarosław Kisiński – gitara
Paweł Iwaszkiewicz – bombardy, flety
Wanda Laddy – hrotta
Paweł Muzyka – viola da gamba, Fidel
Jakub Gawlik – akordeon
W lutym 2007 roku nakładem firmy Universal ukazała się płyta "O duszo wszelka". W pięknej książeczce znalazły się freski drogi krzyżowej autorstwa znakomitego Franka Maśluszczaka
Recenzje były rewelacyjne. Oto ich drobna garść :
Fragment recenzji
Roberta Sankowskiego z Gazety Wyborczej
„Wolnej od komercyjnego kontekstu
ekipie realizującej płytę "O duszo wszelka" udała się rzecz niezwykła
- stworzyła dzieło nowoczesne, ale mocno osadzone w tradycji. Pozbawione
nachalnego skrzywienia marketingowego, ale przystępne. Wymagające skupienia i
ambitne, ale przyjazne także dla nieco mniej wyrobionego słuchacza.
Znamy te utwory. W nowych aranżacjach Ryszarda Wojciula czasem zaskakują, ale
to przecież wciąż pieśni, które można usłyszeć na nabożeństwach wielkopostnych.
Tutaj nabierają jednak nowego wymiaru i szczególnego oddechu. Wciąż przesycone
są sakralnym klimatem, ale nabiera on uniwersalnego, związanego już nie tylko z
Wielkim Postem wymiaru. Zarazem stają się jakby trochę bliższe temu
paradygmatowi, jakim operuje współczesna, przecież mocno zdesakralizowana
kultura. Przemawiają nowoczesnym, niekojarzącym się z klimatem kościelnego
nabożeństwa językiem.
Duża w tym zasługa intrygujących interpretacji Katarzyny Groniec, Iwony Loranc, Mariusza Lubomskiego i kwartetu Il Canto Minore. A także aranżacji. Niby oszczędnych, zachowujących gdzieś pierwotną surowość kompozycji, a jednocześnie nieortodoksyjnych, wplatających w nie elementy bliskowschodniej muzyki etnicznej ("Ludu mój ludu"), muzyki dawnej ("Krzyżu święty", "Ogrodzie oliwny") czy jak najbardziej współczesnego elektronicznego ambientu czy nawet trip hopu ("Przystąpcie bliżej"). Posłuchajmy, jak wspaniale rozwijają się "W krzyżu cierpienie" czy "O duszo wszelka".
Trudno im nie ulec, bo to bardzo mistyczne i - co tu dużo mówić - piękne wersje.”
Duża w tym zasługa intrygujących interpretacji Katarzyny Groniec, Iwony Loranc, Mariusza Lubomskiego i kwartetu Il Canto Minore. A także aranżacji. Niby oszczędnych, zachowujących gdzieś pierwotną surowość kompozycji, a jednocześnie nieortodoksyjnych, wplatających w nie elementy bliskowschodniej muzyki etnicznej ("Ludu mój ludu"), muzyki dawnej ("Krzyżu święty", "Ogrodzie oliwny") czy jak najbardziej współczesnego elektronicznego ambientu czy nawet trip hopu ("Przystąpcie bliżej"). Posłuchajmy, jak wspaniale rozwijają się "W krzyżu cierpienie" czy "O duszo wszelka".
Trudno im nie ulec, bo to bardzo mistyczne i - co tu dużo mówić - piękne wersje.”
Fragment recenzji
Marka Duszy z Rzeczpospolitej:
Album „O duszo wszelka może stać się okazją do swoistych
muzycznych rekolekcji. Z pewnością odkrywa ogromny potencjał artystyczny
naszych pieśni wielkopostnych.
Fragment recenzji
Jarka Szybracha z portalu ONET.PL:
„Z tym większą radością witam album zatytułowany "O
duszo wszelka", choć jego zawartość z radością wiele wspólnego nie ma - to
molowe pieśni wielkopostne, pełne smutku i bólu. Łatwo przy ich interpretacji
popaść w emfazę, łatwo zapędzić się w katatoniczne utyskiwanie i jednowymiarowe
muzyczne ponuractwo. Na szczęście ekipa dowodzona przez Ryszarda Wojciula
(wiele lat temu muzyka Róż Europy i Sztywnego Pala Azji, później zajmującego
się m.in. muzyką współczesną) ominęła wszystkie mielizny, każdej z pieśni
nadając nowy wymiar. Każda bowiem została tu potraktowana indywidualnie, a jej
aranżacja i instrumentacja nie zostały podporządkowane jakiejś wydumanej, z
góry narzuconej koncepcji, lecz w naturalny sposób wypływają z nut i emocji w
nich zawartych. Niech więc was nie zdziwią dźwięki muzyki dawnej sąsiadujące z
nowoczesną elektroniką, niech nie zaskoczy was jazz płynnie przechodzący w
wysmakowaną world music spod znaku Dead Can Dance czy Madredeus. Paradoksalnie,
tak szeroki wachlarz środków artystycznych nie zaszkodził spójności "O
duszo wszelka", bo charakter owych pieśni - m.in. "Gorzkich żalów",
"Ludu, mój ludu", "Wisi na krzyżu" - nie pozwala na zbytnie
folgowanie eksperymentatorskim zapędom, wymaga dyscypliny i rozwagi. Mamy więc
do czynienia z interpretacjami odważnymi, ale poważnymi i jeśli Wojciul wywraca
do góry nogami tradycyjne aranżacje, nie robi tego, by popisać się wyobraźnią,
ale by podkreślić naturalne piękno kompozycji.”
Fragment recenzji
Piotra Iwickiego z Gazety Wyborczej:
„płyta zdumiewa klimatem i genialnym połączeniem
tradycyjnych pieśni wielkopostnych z konwencją estetyki Etno & Word music.
Mamy więc ludzki głos, wyśpiewane stylowo, powściągliwie frazy starych polskich
pieśni, ale też oprawę syntezatorów i samplingu, sprawnie przełamaną naturalnym
akustycznym brzmieniem bombard, fletów, violi da gamba i gitary. Reasumując
znakomita płyta, być może przełamująca pewne artystyczne tabu.
Przyznacie, że to co przeczytałem mogło połaskotać moje ego. Plany miałem wielkie. Szykowałem serię koncertów w salach filharmonii. Wynająłem profesjonalnych handlowców którzy szukali finansowania. Okazało się jednak, że w naszym katolickim kraju temat ten nikogo nie interesuje.Sam wynająłem salę Filharmonii Narodowej, zebrałem i opłaciłem zespół. Wydatek był spory bo na scenie było osiemnastu muzyków. Patronat nad koncertem objęli - ówczesny Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Michał Ujazdowski i Marszałek Województwa Mazowieckiego - Adam Struzik (od którego urzędu dostałem jedyną dotację finansową). Koncert zakończył się owacja na stojąco. Powtórzyliśmy go jeszcze kilka dni później w Studiu Agnieszki Osieckiej w Trójce i ......... tyle. Sprzedało się około 4 i pół tysiąca płyt.
Dziś po pięciu latach wytwórnia MTJ wprowadziła na rynek reedycję płyty. Więc jeśli jej jeszcze nie znacie to czym prędzej kupujcie. Jest bowiem niezastąpiona w tworzeniu pięknej atmosfery zbliżającego się szybko Wielkiego Tygodnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz